Ile było Drectioners.

11 maja 2012

Chapter 1.

Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Zostawił mnie. Bez żadnego słowa wyjaśnienia. Nie no przepraszam ,powiedział - "Muszę wyjechać. Kariera jest ważniejsza. To koniec. Pa Leigh." . Mój kochany, opiekuńczy Liam mnie zostawił. Od tak, bo kariera jest ważniejsza. Wstałam z ziemi i lekko się zataczając ruszyłam do domu. Tam weszłam nic nie mówiąc i poszłam do mojego pokoju, gdzie wybuchnęłam spazmatycznym płaczem. To mnie przerastało, może wspomnę o co chodzi. Liam Payne, to był mój chłopak. Dzisiaj minęło dwa lata, dwa lata odkąd przeprowadził się tutaj z Wolverhampton. Odkąd poznaliśmy się wpadając na siebie w bibliotece szkolnej.  Odkąd zakochaliśmy się w sobie. I dokładnie rok odkąd poszedł do x-factor. Wtedy wszystko się zmieniło. Zaczął być popularny, zmieniał się. Co miesiąc spotykaliśmy się z jego kolegami z One Direction, a potem zaczął częściej się z nimi spotykać, sam. Nie przeszkadzało mi to, był chłopakiem to normalne, ale spotykaliśmy się tylko w szkole, kiedy chciałam gdzieś z nim iść, zawsze byli ONI. Przez NICH rozpadał się nasz związek, uchodziliśmy za idealną parę. Zero kłótni, nie zdradzaliśmy się, byliśmy do siebie szczerzy. A teraz mnie zostawił dla NICH i dla kariery. Popatrzyłam się w lustro i ujrzałam nie siebie tylko jakieś dziecko, dziewczynie facet nie jest potrzebny ! Zaczęłam się pakować. Kiedy została tylko pościel na łóżku i wszystko inne było puste, zadzwoniłam do mojego brata.
- Hej Rupercik.
- Siem Leigh. Co słychać ?
- Dobrze, ale bez owijania w bawełnę. Mogę u ciebie zamieszkać. - Wiedziałam ,że się skrzywił, no tak młodsza siostra na głowie, mieliśmy dobre kontakty, ale rodzeństwo, to rodzeństwo.
- To ja też szczerze, nie do mnie, ale mogę ci wynająć coś.
- Okej, Tylko blisko The Brit School.
- Okej, zadzwonię za jakiś czas. Powiedzmy jutro o dziesiątej.
- Mam zakończenie roku, zadzwoń po jedenastej, i najlepiej ,żeby zmieściły się tam dwie osoby, przecież nie zostawię Jean.
- Co jaśnie pani sobie życzy, a teraz muszę kończyć, pa hipopotamie.
- Papa słoniu ! - Tak do siebie mówiliśmy, dziwne co nie ? Ogarnęłam twarz i swoją fryzurę po czym poszłam do Jean, która mieszkała tak w ogóle obok. Gdy podeszłam pod drzwi usłyszałam jakieś męskie krzyki i drzwi się otworzyły po czym wypadł z nich wkurzony Liam, a za nim Andy, brat J.
- Jeanelle w domu ?
- Tak, a teraz przepraszam ale idę komuś nakopać. - I ruszył w stronę Liam'a. Zią ! Chciałam krzyknąć żeby dał mu spokój, ale niech ma nauczkę. Weszłam do nich i wjebałam się do pokoju Jeanelle.
- Siema Jean. W sobotę jedziemy na zawsze do Londynu co ty na to ? - uśmiechnęłam się
- Zacna propozycja milordzie, a gdzie konkretnie ?
- Wiesz ,że chcę iść na wokal do BRIT School, a ty możesz tam iść na rysunek. Rupert by załatwił mieszkanie.
- Jasne, tylko muszę się spakować.
- Ja już jestem spakowana, pomóc ? - I tak spędziłyśmy ostatni przedostatni wieczór w Orford, pakując się na wyprowadzkę do miasta oddalonego o 150 kilometrów, LONDYNU !!!

___________________________


Nowe opowiadanie. Straciłam wenę i wiarę w siebię, bo nie komentujecie.

4 komentarze:

  1. Jak na razie to najlepsze z twoich opowiadań ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłam Ci,że takie zachowanie nie pasuje do Liam'a? Tak? To jeszcze raz powtórzę :TAKIE ZACHOWANIE NIE PASUJE DO LIAMA.
    Nie mniej jednak, rozdział udany:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział , i faktycznie takie zachowanie nie pasuje do Liama , ale przecież to dopiero początek opowiadanie .... Trzymaj tak dalej ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z komentarzem @MissArvii . TAKIE ZACHOWANIE NIE PASUJE DO LIAMA!
    Liam jest słodki, opiekuńczy i nikogo nie krzywdzi . : c
    Ale i tak opowiadanie świetne . < 33333333333 : D

    OdpowiedzUsuń